czwartek, 30 sierpnia 2012

Już w domu.

W poniedziałek wieczorem wróciliśmy z Tarnawy.
Było genialnie... :)
Ale po kolei. Najpierw - według wcześniejszej zapowiedzi - napiszę o końcówce wakacji u Babci.

Więc jak było?

Przedpołudnia spędzałam na opiekowaniu się kurczątkami,




 odwiedzaniu różnorakich sklepów z Mamcią i Iwo oraz najlepszej miejscowej lodziarni.. i delektowaniu się chwilą... Tak ulotną, a tak przyjemną.

A popołudnia?
Popołudnia na bieganiu po Ciuchlandach z Igą.. i Filipem, chodzeniu na Ryneczek i poszukiwaniach budki z frytkami i DOBRYM keczupem, na rozmawianiu, na robieniu zdjęć albo oglądaniu filmików jak zrobić n.p: burrito, lody lub sushi za każdym razem używając na koniec jajka
No a poza tym każda wolną chwilę spędzałam na niańczeniu coraz bardziej rozbrykanych kurczaczków.. ;3

Ale nie mogę też wspomnieć o tym, że 8 sierpnia w czasie, w którym byłam u Igi i Filipa, wykluło się piąte kurczątko! :3

Rudzielec Junior.





Jest cudowny. Nie dość, że nie piszczy gdy trzymasz go w ręce i  ma ten swój śliczny rudy puszek, to - jak widać na czwartym zdjęciu - tak uroczo zasypia na stojąco.

Rudzielec jest ostatnim pisklakiem, który się wykluł. Kto dokładnie czytał ostatnie wpisy, zapewne został zaskoczony. Ku wytłumaczeniu - tak, wszystkich jajek było 17, ale z powodu stałego podsiadania kwoki przez inne kury, reszta jajek została przechłodzona.
Niestety. Ale cieszmy się tym, że mamy: Kurkuma, Indywidualistkę, Blondynę, Advokata i   - najmłodszego - Rudzielca Juniora.

Co poza tym?
Duma mnie rozpierała, gdy wręczyłam mojemu ukochanemu braciszkowi, koszulkę z Batmanem, którą znalazłam w Ciuchlandzie na jednej z naszych eskapad z Igą.

Jego uśmiech i iskierki w oczkach - bezcenne.. :)

Później znalazłam mu również koszulkę ze Spandżem, ale radocha z Batmana jest nieporównywalna.. c:


Nadal się uśmiecham, gdy oglądam zdjęcia z naszej ogródkowej sesji u Igi i Filipa. 
Wspólne, to z błękitnym okiem Igi, z karmnikiem, te kolorowe i czarno-białe, 


albo to z dziubkami ( xD ), nie ma znaczenia. Wszystkie są genialne.. :)

A po powrocie do domu - kurczątka, zdjęcia, kurczątka, zdjęcia, kurczątka... i w końcu musieliśmy je oddać prawowitej matce. Skończyły się zabawy z maluchami.
Powiem szczerze, że trochę żałowałam ale cóż... 

10 sierpnia, niedługo po południu pojechaliśmy z Igą, Filipem i wujkiem Adamem nad
PUSTE jezioro. Tak!! Nad puste jezioro!!! :D


Jak to możliwe? No cóż, może przez to że było dość chłodno i momentami kropiło.
W każdym razie, my się nie daliśmy i nie dość, że już po paru chwilach odważnie ruszyliśmy w stronę zimnego jeziora, to po jakimś czasie zdecydowaliśmy się po prostu - wykąpać.
Najgorzej jest jak zwykle na początku.
Później było już całkiem przyzwoicie.. ;)

Zrobiłam kilka na prawdę fajnych zdjęć, trochę zmarzłam ale było super.. c:

Po południu zobaczyliśmy się znowu, odwiedziliśmy pobliski Ciuchland z tą uroczą spódniczką:


później oglądaliśmy filmiki, spożywając PARAGRZYBY i robiąc sobie wzajemnie zdjęcia.

A potem był wypadzik z rodzinką do sklepów różnej maści, wielokrotne podkradanie kurczaków kwoczce i przyjazd Tatusia.

Tak. Tęskniłam. I to bardzo. Ale jego przyjazd wiązał się również z zakończeniem wakacji u Babci, z ostatnimi spotkaniami z przyjaciółmi, z dokańczaniem prezentów-rysunków dla Babci i Dziadka, pakowaniem i wyjazdem.

Ale zanim to wszystko nastąpiło, zdążyliśmy odwiedzić Dao i na moment zapomnieć o nieuniknionych pożegnaniach, za sprawą flamastrów i kredek do tkanin, które zostały mi sprezentowane a którymi jak na razie wykonałam ten wzór...


A zrobiłam go już w Tarnawie, więc na tym mogę już właściwie zakończyć.
O reszcie mych zwariowanych i wspaniałych wakacji napiszę następnym razem, gdyż padam...

Mam nadzieję, że nie znudziły Was moje kurze i kurczacze historie i że w ogóle się nie zmęczyliście tym wpisem nadto...
W końcu nic już bardziej nie dobija niż myśl o powrocie do szkoły... ;)

Pozdrawiam.

Grażka

1 komentarz: