niedziela, 9 września 2012

Trudne.

Jak w skrócie napisać o 3 tygodniach w Tarnawie, nie zapominając o żadnej sprawie?
No cóż. To niemożliwe.

Ale muszę spróbować.
A muszę wspomnieć o tym, że 4 dni w czasie pobytu w Tarnawie,
spędziliśmy w Goworowie, na Dolnym Śląsku skąd wyjeżdżaliśmy zwiedzać
Góry Stołowe.

Ale po kolei.

Najpierw był wieczorny przyjazd, zwiedzanie ogródka i spokojne leniwe popołudnie następnego dnia, oraz wyjazd na większe zakupy do miasta.
A tam w mieście, nie tylko fontanna, nie tylko rzeźby,



ale i śliczne uliczki, stare budynki i kamieniczki.
Rzeczy które tak trudno znaleźć w dużych miastach.



A potem był wieczór w ogrodzie, leżenie na trawie patrząc w niebo, pajączek na jabłoni


i słodkie cukierki z Tesco w kolorkowym opakowaniu.. ;)




Następny dzień - i pierwsze wyjście do lasu od naszego przyjazdu.


Słoneczko dopisało i pomimo zmęczenia, było całkiem przyjemnie.
Świeże powietrze zadziałało na moje płuca jak odkurzacz -
wymiotło cały ten kurz, który zalegał tam od wielu miesięcy.

A las, to przecież nie tylko czyste powietrze i przestrzeń.
To również różnego rodzaju flora i fauna.




I znów zauroczyła mnie cisza i spokój lasu, z resztą jak co roku.
Nostalgiczne szeleszczenie liści, milknące ćwierkanie ptaków, blask słońca przedzierający się przez korony drzew... Za tym już tęsknię.



A następnego dnia wzięłam się za sesję fotograficzną z udziałem przerażających lalek.
Dlaczego?
Pomysł przyszedł już pierwszego dnia. A wszystko dlatego, że w każdej nawet najbardziej przerażającej postaci, kryje się coś ciekawego, interesującego lub nawet intrygującego.

A oto co wyszło z tej sesji.







Kolejne leniwe dni.


A skoro leniwe, to postanowiłam wykorzystać flamastry do tkanin.
Z braku pomysłów postanowiłam narysować oczy.
Ale nie takie zwyczajne oczy, tylko różne.



To na razie pierwsze "dzieło" wykonane pisakami do ubrań, więc może już niedługo dodam kolejne zdjęcia, kolejnych nadruków... :)

W każdym razie mijały kolejne dni.
Kolejne cudowne chwile - śniadania z udziałem prawdziwego wiejskiego chleba,
wyjścia do lasu, bukiety leśnych niezapominajek,


wieczorne kino domowe, ciepła herbata z mlekiem,
5 podgrzybków znalezionych przy podjeździe


i w końcu (tak jak wspomniałam wcześniej) na kilka dni opuściliśmy Tarnawę,
by wieczorem przyjechać do wsi na granicy Polsko-Czeskiej.

Co najbardziej podobało mi się w Goworowie?
Sąsiedztwo rzeki, pełnej kamieni o niesamowitej fakturze i kolorach, z przejrzystą wodą
która w najgłębszych miejscach sięgała mi do kolan.


Ale Goworów to jednak była tylko baza wypadowa.
Już następnego dnia pojechaliśmy dalej aż do Gór Stołowych, by zwiedzić Błędne Skały.











Było OBŁĘDNIE!
Te formy skalne, naprawdę są niesamowite. I myślę, że gdyby nie to, że niektóre trasy są zamknięte można by było się tam zgubić.

Następny dzień spędziliśmy na wspinaczce na Szczeliniec, jeśli oczywiście męczące wchodzenie po schodach można nazwać wspinaczką.

W każdym razie i tym razem nie mogłam się zawieść.











Było niesamowicie. I tam, i tam.
Naprawdę polecam Góry Stołowe, na weekend, na urlop lub na każdą inną wolną chwilę.

Później było wieczorne, pożegnalne ognisko i powrót do Tarnawy.

I kolejne ostatnie wyjście do lasu.
A tam, widzieliśmy karmnik dla zwierzyny, ambonę na polanie i cichy bukowy las.

Do domu wracaliśmy ociągając się, trzymając w dłoni borowika i leśny mech.
Jeszcze z uśmiechem na twarzach.

Bo w domu czekały na nas bagaże i smutne pożegnanie z Tarnawą.
A to pożegnanie, oznaczało również koniec wakacji.

Wakacji, które na długo - jeśli nie na zawsze - zapadną mi w pamięć.


Dziękuję za te cudowne 2 miesiące.
Dziękuję mojej wspaniałej i niezastąpionej rodzinie, moim jedynym w swoim rodzaju przyjaciołom, oraz dziękuję wszystkim tym ludziom którzy sprawili, że to lato było takie cudowne.

Żegnam się z Wami, w ten niedzielny wieczór w nadziei, że ten poniedziałek nie będzie taki zły jak każdy inny...

Grażka

1 komentarz: