niedziela, 13 października 2013

Koń trojański.

Jestem z siebie permanentnie dumna.

Wytrzymałam 3 godziny (wliczając przerwy reklamowe) ustawicznego siedzenia w fotelu i oglądania. A film trwał do 1 w nocy.


To jest dopiero prawdziwy powód do dumy.




Mam wrażenie jakby cały ten tydzień był bez sensu.

Trochę marudzenia, trochę braku zainteresowania.
Odrobina braku czasu i cząstka nienawiści.

Najgorszy był piątek.



Mieszanina tego wszystkiego.
Głupia próba przed głupim występem.

Moje nowe postanowienie ?

Nigdy więcej nie pakować się w takie bagno.







Jutro znów poniedziałek.
Teoretycznie mamy na godzinę 9.30.

W praktyce będę musiała wstać przed 7.
Bo próba, bo trzeba przećwiczyć.


Ja tylko czekam kiedy to się skończy.
Bo tyle zamieszania co przy przygotowywaniu i planowaniu całej tej afery, nie widziałam jeszcze nigdzie. Brak jakiegokolwiek ładu, niby jest plan a każdy może coś w nim zmieniać.
2 próby - każda po kilka godzin.
Zamiast zrobić więcej prób, a krótszych, stało się wręcz odwrotnie.
Po piątkowej próbie miałam wrażenie, że występ już jutro.
Tymczasem dopiero dziś mogę powiedzieć -
to już naprawdę jutro.


We wtorek kolejny już sprawdzian z matematyki, w czwartek angielski.
Moje wszelkie wyniosłe plany na spędzenie czasu na czytaniu, legły w gruzach.

Cały czas mam wrażenie jakby lada moment miał być długi weekend.
I czekam na niego. Mimo świadomości, że w tym miesiącu się raczej nie doczekam.




Czekam na kolejny piątek.
Na weekend, na chwilę wytchnienia.

Zawsze długo wyczekiwaną, zawsze za krótką.

Może w końcu będę mogła na długie godziny zanurzyć się w wannie.
Wezmę do ręki książkę, powycinam trochę głupot z gazet, zmienię dekorację na drzwiach.
Nie wiem jeszcze.


Bo kto może przewidzieć co przyniesie jutro ...


Grażka




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz