wtorek, 14 sierpnia 2012

Brak tytułu.


Przyjaciół należy zdobywać w wieku dziecięcym, bo potem człowiek się starzeje (ładniej to brzmi niż "dorasta" ) i coraz mu trudniej. Jestem więc najszczęśliwszą osobą na świecie, bo mam taką przyjaciółkę. A właściwie dwójkę przyjaciół. Nie jestem do końca pewna jakim cudem oboje ze mną wytrzymują (a tak, jeden musi) ale mnie to cieszy. I z całą pewnością nie oddałabym żadnej z chwil spędzonych razem. Poczynając od początków, których szczerze mówiąc nie pamiętam (mam na myśli samiusieńki początek znajomości, tj. to jest ona, a to on) przez każdą z niesamowitych przygód tworzonych głównie przez naszą wybujałą i bogatą wyobraźnię, aż po teraz, kiedy to funkcjonujemy w świecie jeszcze na wpół realnym, ale jednak realnym, każde ze spotkań potrafiło wywołać na mojej twarzy szczery uśmiech który potem nie chciał już zniknąć z mojej twarzy. Też jestem sentymentalna, Graziu. Śmiem twierdzić, że bardzo.



Pamiętam te nasze przedstawienia. Czerwony kapturek i " Szybciej, szybciej, mryga mi tu czerwone! ". Zabawa w syrenki, kiedy to wpierw każdy wymyślał sobie postać, opisywał jej wygląd, charakter, stan cywilny, majątkowy, posiadane zwierzęta, a każdy róg basenu był innym miejscem: sklepem z ubraniami, gadżetami, perłowym zamkiem syren, willą, czarnymi otchłaniami pełnymi rekinów. Zdarzały się również porwania, ale przecież zawsze ratowaliśmy uprowadzonego. Albo zwierzątka lepione z plasteliny którymi obdarowaliśmy naszych kochanych Dziadków. I niezidentyfikowany rodzaj tańca mieszający przeróżne jego rodzaje, o których nie mieliśmy pojęcia, w basenie bądź ogródku. I budowanie baz z koców, siatek, folii i Bóg wie czego jeszcze. I zabawa na fioletowym trzepaku. I pokaz mody, który był odrobinkę źle zorganizowany. Drugi był chyba lepszy. I bujanie się na hamakach po których chodziły małe robaczki. I wyciskanie soku z porzeczek, który jednak komuś smakował. O, i zabawa w superbohaterów ze Spider - Mana. Zrobiliśmy nawet stroje. Chadzanie po ciuchlandach w poszukiwaniu różnych cudeniek. Składanie się na fryteczki. Wyjazdy nad jezioro. Było tego tak dużo, że aż trudno wszystko wymienić. Dziękuję.



I mimo mijającego czasu cały czas jesteście. Nie ważne, ile się już przyjaźnimy. Ważne ile jeszcze będziemy się przyjaźnić. A jestem pewna, że my we troje jesteśmy niezniszczalni. I nic nas nie rozłączy.  Na tym chyba zakończę i pożegnam się z czytelnikami mojej ukochanej Czekoladki. Serdecznie polecam bloga. 

Pozdrawiam, Iga.






 http://data.whicdn.com/images/32181339/tumblr_m6n2ge3s5q1rti4kro1_500_large.gif Tumblr_lkldkislhh1qaazlco1_500_large 

Tumblr_m7ya6k2mpn1qj9vp3o3_500_large Tumblr_m7w5yr0fkh1qcc287o1_400_large
PS: Aby nadać charakteru mojemu wpisowi wklejam Kurtejłę Kombajnę z jego przeuroczą córeczką. Cudowny facet, cudowna córa.
PS2: Spanczboba wielbiącego Kurtajłę & Kompani, czyli dwie ukochane rzeczy Czekoladki.
PS3: I Beatlesów. Wariatuńcie, ciacha ciacha.

1 komentarz: