sobota, 13 lutego 2016

Bitwa o natkę pietruszki.

Jest już marzec. Zdecydowałam się pozbierać.
Wszystkie te listy rzeczy, które chcę w tym roku zrobić, no i sumienie nie pozwala tak tego zostawić.

Tylko, że ciągle mi smutno, albo tracę stabilność.

Podobno jak człowiek jest inteligentny to żyje mu się dużo trudniej niż... No właśnie. Tym, mniej zatroskanym. Bo jak człowiek myśli, to myśli o wszystkim. O życiu, o sensie, o rachunku prawdopodobieństwa, o przeszłości, o tym co można było zrobić. A pod tym wszystkim, o ile jesteśmy odpowiednio wrażliwi czai się pokryty suchymi liśćmi dół.


Nikt nie wie, nie ma pewności jak głęboki.
W zeszłym roku na poważnie przestałam się śmiać z osób w depresji. Bo to żadna frajda, czy śmieszność, że ktoś przejmuje się tak bardzo, że sam nie daje sobie z tym rady.
Bo nawet nie mam 20 lat a życie już skopało mi głowę i nogi.

Pewnie byłam zbyt ostrożna, nieodpowiedzialna i pogubiona. Ale teraz już mogę tylko gdybać.





Mam wrażenie że piszę słabiej. Jakbym nie wiedziała do końca jak.
Albo bała się, że to i tak bez sensu, trochę tak jest ale z tym faktem nic nie mogę zrobić.

Dotyka mnie ból nieznanego. Chciałabym wiedzieć jak powinnam to wszystko poprowadzić, chociaż wiem że nikt tego nie wie. I ten brak poczucia sensu. Chwilami naprawdę mi się zdaje, że może plany nigdy nie wejdą w życie, a marzenia pozostaną marzeniami i dokonam życia tak jak nigdy tego nie chciałam. To mnie przeraża.
Bo śmierć zdaża się choć raz każdemu.
W wciągu ostatnich miesięcy bardzo boli.




Jutro sobota, może uda mi się coś zdziałać. 
Bo chcę. Bo jeszcze trzymam w sobie ten żarzący się okruszek nadzei na spełnienie pod każdym możliwym względem.

Jutro jest szansa. Trzeba wstać wcześnie :)

Oby wszystkim nam żyło się tak w sam raz. Niezależnie od sytuacji...


G.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz