sobota, 3 listopada 2012

ZADUSZę Cię ..

Wbrew powszechnej tradycji, na cmentarz powinno się iść w Zaduszki.
Muszę też przyznać, że jest to o wiele wygodniejsze, zważywszy że pierwszego pójdą prawie wszyscy.

I tak też zrobiliśmy.

Wprawdzie dość późno, ale pogoda jakoś dziwnie nie nastrajała do jakichkolwiek wyjść.
Napluła tylko na nas myśląc, że to nas zniechęci, ale chyba jej to trochę nie wyszło, bo do domu wróciliśmy po dobrych 3 godzinach tułaczki po cmentarnych alejkach.

I tak jak sobie wyobrażałam, było genialnie.
Wprawdzie nie zrobiłam tylu zdjęć ani takich zdjęć jakich chciałam, ale nie jest źle.

Prawda?








Po jakimś czasie zaczęłam się bawić światłami.
To znaczy zaczęłam tak obracać cyfrówką, żeby światło "wytwarzane" przez znicze i inne lampki, tworzyło różne kształty po zapisaniu w pamięci aparatu..




Z boku musiało to wyglądać dość zabawnie.
Coś w stylu : " Jakie dziwne dziecko. Buja tym aparatem, jakby jej coś odbiło. "

Śmiać mi się chce jak to sobie wyobrażam.. xD

W każdym razie widziałam sporo ładnych nagrobków i starych pomników.
Nie powiem - oczarował mnie niesamowity spokój tego miejsca, mimo iż od przynajmniej 2 dni, jest okupowany i zastawiany setkami tysięcy świeczek oraz tonami kwiatków i wieńców.

Czysta nostalgia.

Wprawdzie od wejścia ogarnął mnie dziwny smutek i przejmujące zimno, ale naprawdę lubię cmentarze i ten specyficzny klimat.

Przygnębienie dopadło mnie przy grobie Prababci.
Gdyby nie to, że nie ma jej już z nami, odwiedzilibyśmy ją zaraz po powrocie ze cmentarza, bo mieszkała niedaleko razem z Ciocią i Wujkiem.

Ale to co się stało, było nieuniknione.
Może gdyby to się stało kiedy indziej, nie wiem.. później. Może wtedy byłoby nam wszystkim łatwiej. Po tym jak odeszła, miałam straszny żal do samej siebie.
Że kiedy ostatnim razem się widzieliśmy, nalegałam żebyśmy już wracali.
Że marudziłam, zamiast po prostu cieszyć się tą chwilą.

Wtedy nie wiedziałam, że widzimy się po raz ostatni.

Matko, ale się wczułam w klimat.. :)
Nie ma co dołować.

Mamy listopad!
Za ponad miesiąc Mikołajki, a wcześniej Andrzejki.

Dziwne zesatwienie.
Jak można nazwać święta czyimś imieniem?!
No cóż, ja nie mogę mieć do siebie żalu, bo te nazwy nie są mojego autorstwa.. :D

Ja bym wymyśliła gorsze..

Nieważne.
Przecież ten tydzień to nie tylko 1 listopada i dumanie nad wszystkim co się wiąże z życiem i śmiercią (wpływ cmentarnego klimatu, który jak już wiecie sama przeżyłam).

Na pewno miałam ostatnio dziwaczne sny.
Jeden o pewnej osobie, która PRZYJECHAŁA do mojego TRAKTOREM domu po przesyłkę którą miałam wysłać kilka miesięcy temu (Iguś, wyślę Ci to. W końcu kiedyś Ci to wyślę .. :))
oraz o tym, że z częścią mojej genialnej klasy, biegałam po szkole bez celu.

I to był chyba najbardziej bezsensowny sen jaki mi się przytrafił.

Poza tymi dziwactwami wytwarzanymi coraz częściej przez to coś co powinnam posiadać pod czaszką, przeżyłam najnudniejszą lekcję swojego życia na naśmiewaniu się z Felkowych głupot i odwdzięczaniu mu się tym samym, próbowałam zrobić obiad, z niezbyt dobrym skutkiem (na szczęście nie skończyło się to spaleniem kuchni), porozmawiałam szczerze z Domą, prawie się zakrztusiłam preclem, odkryłam jakie mam fantastyczne włosy, zadurzyłam się w jednym takim cudownym programie do obróbki zdjęć (kiedy indziej zaprezentuję cuda które za jego pomocą zrobiłam), pokłóciłam się z pewnymi osobami i znów pogodziłam
i tak dalej i tak dalej..

No to tradycyjnie wkleję kilka obrazków z tej nieograniczonej księgi wszelkiej wiedzy, zwanej internetem..












" Potrafię czytać, potrafię pisać
Udowodniony fakt - umiem oddychać
Błogosławię moją zachłanność
Ujawniam zmarszczkę
To ja, czy moje ego?

Napiszę kilka słów 
Sprawię, by się rymowały
Utwory dla fabuły; 
Ustalam sobie nastrój, to coś nowego
To ja, czy moja postawa?

Jeśli chcesz znaleźć swoje miejsce
I tęsknisz za skrajnościami
Skrajności - okazane
Ćwicząc
Doskonaląc
Cisnąc;
Na mnie

Będę przedzierał się przez ogień
By usprawiedliwić twoje schronienie
Bezczynne czasy analizują;
Będziemy porównywać nasze spostrzeżenia; no dalej!

Mówię po to, by usłyszeć swój głos."

Nirvana, " If you must "

Ostatnio kilka kawałków chodzi mi po głowie.
Między innymi Seven Nation Army, White Stripes
oraz utwór którego tekst macie wypisany powyżej

Męczę swoją mózgownicę tymi utworami, licząc że w jakiś sposób spowolni to jego działanie i może będę mogła chodź chwilę dłużej nacieszyć się kończącym się już długim weekendem.

No ale niestety nie jest to możliwe ze względów czysto praktycznych.

Po prostu słuchanie tych geniuszy wcale mnie i mojego mózgu nie męczy.
I w tym jest problem.

Zostawiam Was z tą moją osobistą listą przebojów i liczę na to, że kolejny tydzień wcale nie będzie taki straszny na jaki się zapowiada.. :)

Grażka

1 komentarz:

  1. też było miło spacerować w dzień zaduszny po jednym i drugim cmentarzu z Wami... w zasadzie mógłbym i dłużej z osobistą przyjemnością i nie tylko w dzień zaduszny... nie wiem czy zgodzę się z opinią, że internet jest "księgą wszelkiej wiedzy"..., dla mnie chyba raczej nie! Wiedza to podmiotowe, ugruntowane indywidualnym doświadczeniem, uporządkowanie informacji - ukierunkowane i zorientowane ze względu na określony cel... a Internet to tylko "worek do którego ludzie wrzucają informacje" - różne, często banalne i błahe, ale czasem też interesujące i przydatne... ale to tylko informacje! Wiedza to coś innego, coś głębszego...

    OdpowiedzUsuń