sobota, 28 września 2013

Trupi jad.

Jest koniec września a ja czuję się jakby za chwilę miał spaść śnieg.

Jestem zmęczona tym całym ganianiem za własnym ogonem i poganianiem samej siebie to na wf o godzinie 7.00, to do nauki na kartkówkę z bardzo ważnego przedmiotu jakim jest Edukacja Do Bezpieczeństwa na której spisujemy te wszystkie durne ustawy, które wcale mnie nie obchodzą, albo dowiadujemy się jakie wspaniałe rzeczy musi robić obrona cywilna.

Dla przykładu: obsługa środków zaciemniania - cokolwiek by to miało znaczyć, oraz 
doraźne grzebanie zmarłych.


Super.
Ale zdaję się, że takie rzeczy robi się w czasie wojny.
A nam przynajmniej na tym etapie, kiedy jeszcze nie zamierzamy zostać żołnierzami ani kimś innym w tym rodzaju, ta wiedza naprawdę do niczego nie jest nam potrzebna.

Za rok, jak ktoś się kogoś z nas zapyta co było 8 czerwca 1977 roku 
(1 Protokół Dodatkowy - to takie oczywiste!), nikt nie będzie w stanie odpowiedzieć.
No chyba, że jedno z klasowych jajogłowców.

Nie cierpię bezsensownej paplaniny.




Od tygodnia zbierałam się z napisaniem czegoś.
To brakowało czasu (powód-powyżej), to w końcu okazywało się, że mam dziś co innego do zrobienia. Życie.

Jestem głupia, ale zaczęłam pisać piosenki.

Nic osobistego.
Takie tam notatki pisane na języku polskim.


Od jakiegoś czasu zaczęłam się martwić.
Głównie o to, czy droga którą chcę iść, to znaczy dziennikarstwo to aby na pewno dobra droga. A jeśli dobra to konkretnie jaki kierunek.

No i doszłam do wniosku, że może dziennikarz muzyczny.
I tak chodząc z tą myślą przez niemal tydzień, przedwczoraj mój pogląd diametralnie się zmienił. A to wszystko po przeczytaniu recezji pewnego - co tu mówić, właśnie dziennikarza muzycznego, który dość niepochlebnie ocenił najnowszą płytę Kings Of Leon.
Ale nie to mnie zraziło.

Otóż postanowiłam się przekonać co na ten temat sądzą inni. Jako że recenzja była umieszczona na stronie internetowej łatwo było to sprawdzić. Wystarczyło wejść w komentarze. A tam po sufit obelg - w większości muszę przyznać słusznych, a jednak bolesnych jak pręgi bicza na plecach.

I wtedy mnie olśniło.

Lepiej być tym o którym się pisze, a nie piszącym.


Rzecz jasna nie jest to sprawa o której decyduje się tak od pstryknięcia palcami, wybór zawodu, ale przyznaję że to tak zaprząta mi głowę jak nawet sprawdziany nie są w stanie.

Dlatego znów uciekam w muzykę.
I kółko się zamyka.






Muzyka, muzyka, muzyka.

Jezu, dlaczego tak ciężko jest mi podjąć decyzję.
Lada moment liceum.
Muszę wziąć się do kupy i zdecydować o swoim życiu.
Co chcę robić, kim chcę być.

Kim nie chcę być.


Oglądałam ostatnio 2 niesamowite filmy.
Całkowicie inne, a jednak tak przerażająco do siebie podobne, że już teraz się mylę która scena była w którym filmie.

Piękne ujęcia.
Świat w pigułce.
Ze swoimi gryzącymi zasadami, chorymi systemami bez wyjścia.
Sztucznym uśmiechem dobrotliwej cioteczki, złem kryjącym się za maską oddanego przyjaciela. Braterską miłością podszytą chęcią zemsty.

Polecam oba.
Atlas Chmur i Samsarę.

Warte stracenia kolejnych kilku godzin swojego życia :)








Wczoraj była rocznica rodziców.
Piekłam ciastka, oglądaliśmy wcześniej wspomnianą Samsarę, a żeby było śmieszniej my też dostaliśmy prezenty od rodziców.

Młodszy - kolejną figurkę Transformers do zestawu.
Ja - wymarzoną, długowyczekiwaną bo albo nie było dostępnych egzemplarzy, albo nie ten czas. Bleach jest w końcu moja.

Poza Bleach na naszej półce wylądowało 'Random Access Memories' Daft Punk i 
'Come Around Sundown'  Kings Of Leon.
Jest czego słuchać.




Złapało mnie pierwsze w tym roku szkolnym przeziębienie.
Z tego względu ominęło mnie pieczenie murzynka u Kuby - klasowego metala,
oraz wycieczka na jeden z wyższych kopców w okolicy, połączoną z spacerem po lesie.

Myślę, że mi wybaczą.

To jest tak irytująco-wkurzające.
Tak ich kocham, że aż nienawidzę.

Moja klasa związana jest rodzajem zażyłości porównywalnej z tą rodzinną.
Żyjesz z dala od nich - tęsknisz. Żyjesz z nimi - masz ich dość.
Choć przez większość czasu kochasz ich za to, że są.
I że przez te 2/3 roku przeżywasz z nimi tyle ile nie przeżyjesz gdy będziesz już w wieku 40-letnio produkcyjnym. Boże, momentami mam ich tak dość.

Dzięki Bogu są jeszcze ludzie z którymi poza pożartowaniem sobie z nauczycielki z wieloletnią ciążową nadwagą (wcale nie spowodowaną ciążą, bo pani nie ma dzieci), można jeszcze normalnie po ludzku porozmawiać. Mimo, że jedno z Was słucha tego co powyżej, a drugie One Direction.

I są moi wspaniali rodzice, którzy też mnie irytują, ale do nich przynajmniej mogę podejść i po prostu się wypłakać wtedy kiedy mam dość, a nie udawać że jestem z kamienia i wcale nie jestem człowiekiem tylko mutantem z planety Drobnoustroje Śląskie.

Są i przyjaciele na których także mogę liczyć.
Niestety dzieli nas tak niewyobrażalnie duża odległość, że choć nad tym ubolewam, czasami po prostu nie da się o wszystkim powiedzieć.





Kończąc mój jakże zawiły monolog, życzę tym którzy tego wszystkiego nie mają,
wytrwałości, siły. Siły w pokonywaniu trudów samotnie, choć nie samotnie...
Bo zawsze gdzieś tam jest ktoś komu na nas zależy.
Może nawet bardziej niż polskim posłom na pieniądzach  ;)

Grażka


p.s: na dziś  "Charmer", Kings Of Leon

2 komentarze:

  1. Pierwszym, co napiszę jest 'przemyślenie', iż nie wyobrażam sobie, że komuś może zależeć na mnie bardziej niż naszym posłom na pieniądzach. ;D Czytając to wszystko jestem - już do tego przywykłam - zdumiona, że to wszystko tak niemal idealnie opisuje moje ganianie za ogonem i użeranie się z życiem. W sumie to wszystko - tym razem - nie jest dziwne, bo w końcu jest rok szkolny. Własnie. Cholera, nadszedł czas na zadecydowanie o swoim życiu. Mając piętnaście lat. HA-HA. Nie śmieszne. Dziennikarstwo... na pewno ciekawsze od bio-chema ;D Poza tym wszystkim co z siebie tu wycisnęłam chcę złożyć Ci gorące wyrazy zazdrość, gdyż potrafisz odczuwać sympatię do swojej klasy ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wbrew pozorom nie jest takie trudne ;D Co prawda na przykład dziś miałam swej jakże cudownej klasy serdecznie dość, ale bywają momenty, że kiedy uświadamiam sobie ile swojego życia marnuję z nimi, przestaje być to tak dużym problemem ... :)

      Usuń