Palonego plastiku z lampek choinkowych, maku i bigosu.
Tak pachną Święta.
Do tego nieco świateł w oknach, tu i tam.
Lubię to wszystko.
Może dlatego, że mam piękne wspomnienia związane z tym czasem, a może dlatego że ten cały czas daje wypocząć w blasku tych świateł, czując zapach goździków i pomarańczy.
Ale cała ta otoczka.
Sprint po sklepach, wizyty we wszelkich możliwych galeriach handlowych,
kilku-razowe wycieczki, a nawet całe pielgrzymki.
+ wielkie przedświąteczne sprzątanie.
Przyznaję bez bicia - w tym roku poczułam na własnej skórze magię Cif'a.
Rzecz jasna nie wtarłam go sobie w skórę, bo alergii skórnych to ja mam już dość,
ale nie spodziewałam się, że ten cudowny środek czyszczący jest w stanie zmyć nawet plamy, które pozostawili po sobie monterzy na parapecie.
Byłam w szoku.
Może jednak nie wszystkie reklamy kłamią.
Wigilię klasową mieliśmy w piątek.
Brakło nieco czasu na przygotowania.
No i rąk brakło. Do pomocy.
Zaangażowanie - przydatna rzecz.
Zwłaszcza, gdy zobowiązujesz się do zrobienia czegoś.
W każdym razie wypadło całkiem nieźle.
10/15 minut szlifowania i ostatnich poprawek przed rozpoczęciem całej tej afery,
17 minut składania życzeń i niecałe 5/7 minut konsumpcji i delektowania się chwilą.
Ale mogę stwierdzić, że było fajnie (choć nie cierpię używać tego słowa).
Co do składania życzeń.
Czy mi się zdaje, czy to zawsze tak jest, że jak składasz życzenia i masz dużo osób do obejścia,
to z każdą kolejną osobą masz mniej weny do komponowania życzeń.
Zaczynasz gadać jakieś pierdoły o szczęściu w życiu i dobrych ocenach (względnie sukcesów w pracy). Szare komórki wyparowują czy jak? Bywa to frustrujące kiedy próbujesz coś powiedzieć, coś od serca a słyszysz tylko jakiś bełkot.
I wtedy nagle się orientujesz, że to twój własny bełkot.
Załamka.
Pozostało mi czekać na jutrzejszą Wigilię.
Tą właściwą.
Od tygodnia proporcjonalnie przybywa nam dekoracji w domu.
Dziś - choinka.
Wcześniej drzwi, łańcuch z papieru na belce od andresoli
i światła w oknach.
Już jest pięknie.
I pachnie bigosem :>
Farsz do uszek stoi w lodówce.
Mak, w garnku na kuchence.
Teoretycznie jak wejdziesz do domu to nie masz co się spodziewać czarów.
Ale to będzie dopiero jutro.
Jutro będzie cała magia.
Siedzę tu i nie wiem co napisać.
W tle leci tania muzyczka z jednej z tych muzycznych stacji,
którymi obdarzyła nas cyfryzacja, a ja obracam się stale licząc jakby na natchnienie.
A może po prostu mam ochotę zjeść pomarańczę ...
Ostatnio odkryłam - nie ukrywając przy tym zasługi mojego ojca ukochanego,
że istniał w latach 80-tych, program w Angielskiej BBC o nazwie The Young Ones.
Stąd dziwaczny gif na wstępie i szaleństwo w 'Scumbag College'.
Kompletne wariactwo, ale nie można się z tego wszystkiego nie śmiać.
Na dobry początek polecam piosenkę Cliffa Richarda i właśnie The Young Ones - Living Doll,
oraz odcinek z udziałem Hugh'a Laurie i Emmy Thompson - Univeristy Challenge.
Perfekcja.
oraz odcinek z udziałem Hugh'a Laurie i Emmy Thompson - Univeristy Challenge.
Perfekcja.
Angielski humor ma jednak w sobie to coś.
A jutro symboliczne zamknięcie sezonu zabawkowego w tym roku.
Wieczerza wigilijna.
Spotkania z bliskimi, czas dla siebie i innych.
Ale nie tych innych 'innych', tylko tych bliższych innych.
Dla osób, które są dla nas ważne.
Dla mnie to najbliższa familia.
Osoby bez których byłabym niczym.
Mój kochany, cudowny i chwilami irytująco-wkurzający braciszek,
i rodzice którym zawdzięczam nie tyle wszelkie możliwe talenty, w tym talent do wredoty,
ale charakter i osobowość. Wrażliwość, zielone oczy, gust, inspiracje i rozdwojone końcówki.
Chociaż nie. Rozdwojone końcówki sprezentowałam sobie sama.
W każdym razie tym wszystkim osobom, którym zawdzięczam sposób i postać
samej siebie, chciałabym życzyć wytrwałości w podążaniu i nienadążaniu za mną, więcej zrozumienia, czasu i spokoju duchowego. Mniej stresów, także tych które przysparzamy sobie sami. Zdrowia, szczerych wyznań, jasnych świec którymi możemy oświetlić sobie drogę przez ten tunel, którym podążamy każdego dnia, słońca w sercu i momentów zamyślenia.
Czasu dla swoich pasji, dla osób z którymi chcemy marnować ten czas.
Spokojnych Świąt Bożego Narodzenia i płynnego, nie koniecznie w sensie alkoholowym,
przejścia w Nowy Rok.
Tego wszystkiego i Wam życzę.
Dołączając muzyczny element (taki trochę mało świąteczny, ale szczerze - jakie to ma znaczenie) : Holy Roller Novocaine, Kings Of Leon.
Oraz obrazkowy.
Na optymistyczny koniec kilka obrazków z serii
tych Świątecznych, nie koniecznie pozowanych.
Z serii tych 'z pomocą wujka Fotoszopa'.
Do następnego wpisu :)
I Świąt takich, jak chcielibyście spędzić ;)
Grażka
p.s: wiem, że to tandeta (szczególnie pod koniec) ale chwilami tak rozbrajająca ... ;D
...jak zwykle super ;)
OdpowiedzUsuń...też życzę Tobie i sobie jak najwięcej czasu do wspólnego marnowania... To tak naprawdę nigdy nie jest zmarnowany czas, jeśli "marnujemy" go z kimś bliskim, ważnym... Takie "zmarnowanie" to zawsze coś cennego!
OdpowiedzUsuń