niedziela, 9 lutego 2014

Błękitne szkło.

" Kreatywność utrudnia życie ".

No łał.
Tego się nie spodziewałam.

Do tej pory myślałam, że kreatywność raczej pomaga w życiu.
Czy w poszukiwaniu pracy, czy w urządzaniu mieszkania, gotowaniu..
No chyba we wszystkim potrzebna jest jakaś tam kreatywność.

Chyba, że to też jest jedna z tych rzeczy, o których dyskutują w parlamencie europejskim.
Tak jak o tym, czy ślimak jest rybą.







Problemy ze snem, katar, Soczi i podróż sentymentalna.

Czyli mój tydzień w pigułce.



Jeśli miałam o czym pisać, to nie koniecznie tak, abym mogła to prezentować.
Wczoraj i dziś przeżyłam swoistą podróż sentymentalną.
Zdjęcia, pamiątki i rzeczy, których tak dawno nie widziałam na oczy.

Trochę za tymi wszystkimi pierdołami tęskniłam.
Za plastikowymi naszyjnikami z gazety, bransoletkami z czasów dziecięcych..


Czas się skupić.
Koniec z tym gadaniem o przeszłości.
To już było. Na razie dokańczam osobisty projekt, czytam (jestem już w połowie książki),
planuję najbliższą przyszłość, trochę się zamartwiam i podpatruję, jakie to nowe dziwactwa pojawiły się w czasie niedawno rozpoczętych Igrzysk Olimpijskich.

2 toalety w jednej kabinie.
Takie rzeczy dzieją się tylko w Rosji.







Każdy dzień upływa tak ospale, a jednocześnie tak szybko kiedy nagle orientujesz się, że już jest 18, że dzień właściwie już się skończył.
Szukam inspiracji.
W książkach, internecie, gazetach.
Tam gdzie w sumie dosyć ciężko jest znaleźć coś porządnego. Trzeba użyć sita.
Ale tak chyba zawsze jest. Tak jak z ludźmi. Nie w każdym można dostrzec tą prawdziwość, prawdziwy geniusz, profesjonalizm. W ostatnim czasie odeszło kilka osób o takim właśnie wewnętrznym profesjonalizmie. Andrzej Turski, dziennikarz którego pamiętam jeszcze z dzieciństwa. Wtedy, kiedy godzina 21 była dla mnie czymś nieosiągalnym i niemożliwym do pojęcia, że ktokolwiek może o tej porze nie spać :)
Ostatnio, Philip Seymour Hoffman.
Heroina po raz kolejny zebrała swoje żniwo i poruszyła sumienia.

Szczerze przyznaję, że przed jego śmiercią nie oglądałam chyba żadnego filmu z jego udziałem. Ale widziałam te sceny, fragmenty, gdzieś przewijają się przez pamięć.
Takiej twarzy się nie zapomina.
Tak charakterystyczny, tak genialny w poziomie zaangażowania w film, że zdaje Ci się, że oglądasz coś prawdziwego. Gra aktorska której nie widać.

Mistrzowie w swoim fachu.
Jak ja bym chciała czuć taką pasję, wykonując swój przyszły zawód.
Do dziś nie jestem pewna, czy to właściwy kierunek.

Ale co innego może robić wariatka, szczerze niecierpiąca matematyki i przyległych do niej przedmiotów, oraz wf-u i nie mająca ochoty wplątywać się w środowisko plastyków, "bo to bagno i w dodatku nie dochodowe", jak twierdzi mój rodzony ojciec.

Na razie zanurzam się po uszy w muzyce i pisaniu, a co z tego wyniknie na razie nie mam zielonego pojęcia. Mam nadzieję, że coś z sensem.















Złoto w skokach narciarskich.
Dziadek Andrzej pewnie ściskał kciuki :)

Zaczynam się martwić.
Za tydzień szkoła.
I to mnie właśnie nie cieszy.

Co prawda to nowy semestr, więc jeśli coś zawalę zdążę poprawić.
Ale ta wizja powrotu, po nie robieniu w ferie właściwie niczego niesamowicie ekscytującego,
jest po prostu dziwnie przerażająca. I co gorsza nie wiem dlaczego.



Może to po prostu jakieś mentalne odleżyny od siedzenia w domu.


Nie istotne.




Teraz czekam na przypływ.
Inspiracji i duchowej ciszy.









Dziś urodziny obchodzi Tom Hiddleston.

Kiedy nagle orientuję się w ilu znanych filmach, które i ja widziałam grał on, odnoszę wrażenie że jest jednym z tych aktorów, którzy nie mają tak zwanego "parcia na szkło".
Tworzą tło, dla innych.
Niejednokrotnie gorszych, jeśli chodzi o grę aktorską.


Plecy zaczynają mnie boleć, co oznacza, że najwyższy czas kończyć.
Mam nadzieję, że nie odbije mi nadto do następnego wpisu.
Jeśli tak, to proszę o korektę ;)


Na zakończenie - muzycznie :  Manhattan,  Kings Of Leon

Długaśnie, ale jak pięknie :)

Pozdrawiam.


Grażka



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz