niedziela, 27 kwietnia 2014

Cisza przed burzą.

Jakże adekwatne do zbliżających się wówczas zdarzeń.



Święta skończyły się szybciej niż sądziłam.

I już po egzaminach.
Lada moment majówka,
a za niecałe 2 miesiące wakacje.

Cały ten czas minął tak szybko.
Znowu będzie trzeba się żegnać, być może na dłużej niż normalnie.

Życie zatacza koło.
I zaczyna od początku.






Nerwowe przygryzanie warg ustąpiło miejsca przyjemnemu rozluźnieniu.

Jak zwykle okazało się, że próby były trudniejsze niż egzamin właściwy.
Jak zwykle, wszystko skończyło się szybciej niż zaczęło.

I jak zwykle po takich sytuacjach,
nasunęło mi się mnóstwo przemyśleń.


Naprzykład, że teraz nauka polega na przygotowaniu do testów.
Na przerobieniu materiału przed sprawdzianem.
Tak naprawdę nic z tego nie wynosisz.

Tak samo egzamin.
Jak wyciskanie długo dojrzewającego pryszcza na nastoletnim policzku.



Tylko ogrom stresów, przygotowywania, spisywania odpowiedzi i wyuczania się ich na pamięć. Jakby brak w tym sensu, ale to tylko mój subiektywny punkt widzenia.




 

 





" Zimna powierzchnia,
zamknięta na klucz.
Jest płaska,
lecz broni jej nóż.

Bez blizn, indywidualności,
syntetyczna jak biel.
Łączy ludzi,
a jednocześnie dzieli.

Samotna,
zamknięta w przestrzeni.
Przekonana o swej wartości,
a jednak sama nic nie zmieni.

Ograniczona ludzkimi potrzebami.
Jest marzeniem,
cudzymi marzeniami. "

27.04









Przez moment byłam wręcz skłonna stwierdzić, że sen nie jest mi potrzebny,
bo choć byłam koszmarnie zmęczona nie wiedziałam jak zasnąć.
Szalony tydzień.


Spotkania z dawno nie widzianymi ludźmi, chwile dziwnego milczenia.
Czas na herbatę, czas na wyciszenie, czas na siebie.
I zapomnienie o elementach mało ważnych.

Słoneczniki rosną, ja trochę się nudzę.
Mam wiele planów, głównie na zmiany. Na razie jestem pod wrażeniem własnoręcznie zrobionych pinów. Z kapsli. Na razie duża część z nich wylądowała na nowej torbie,
a reszta czeka na lepsze dni. Nieważne kiedy nadejdą...










Niebo raz szare, raz jasne.
Słońce ostatnio dobrze na mnie działa.

Inaczej wyobrażałam sobie ten dzień.
W kraju, jakoś tak cicho. Całkowite przeciwieństwo wszystkich tych filmów i zdjęć sprzed lat.
Jak inne państwo. Oczywiście, że teraz jesteśmy inni, ale sama nie wiem czy to dobrze.

Osobiście kanonizacja mnie cieszy.
Gdzieś tam wewnętrznie.
Bo sama przecież pamiętam te wizyty.
Pamiętam tę zbiorową radość.
O tym się mówiło i mówiło, a potem wspominało.



A teraz pozostała chyba tylko taka powierzchowna radość.
Takie mówienie, że on "zmienił nasze życie", że "to taki wzruszający moment", "od początku wiedzieliśmy, że zostanie świętym". Takie puste gadanie.
Każdy może tak powiedzieć.

Ale niewielu w to naprawdę wierzy.








Nie mogę się doczekać jutra, mimo pewnych wątpliwości.
Tak, wbrew pozorom czekam z utęsknieniem na poniedziałek :)

Od dawna nie miałam żadnych lekcji.
I odnoszę wrażenie, że powoli się zamykam. Na innych.


W końcu udało mi się znaleźć zdjęcia z tegorocznej gali Rock and Roll Hall Of Fame.
Całkowite przeciwieństwo bijących rekordy popularności festiwali w Polsce.
Tak żałuję, że nie mogłam tam być.

Bo nagrania z tego dnia są niesamowite.
Smells Like Teen Spirit w prawie pełnym składzie.
Joan Jett jest już dla mnie po tym występie jak kobiece wcielenie Kurta.

Po prostu.




Znalazłam ostatnio kilka fajnych rzeczy.

Całkiem nowe Crowded Johna Frusciante, Beksa Artura Rojka, The Wind Jessie Baylin
True Love Way KOL. 



Osobiście polecam.
Także Comeback Story.
Tak czyste, tak cudowne.


Do następnego wpisu :)

Grażka





p.s: nie mogę się doczekać czerwca ;)








3 komentarze:

  1. Grażynko - tu ciocia - znowu chol...Ewcia - usiłuję cosik napisać i nici....
    Się nie ukazuje, zupełnie jak CEL w moim życiu;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie jest aż tak źle ;) W końcu się ukazał i mnie, a to już coś!

      Usuń
  2. ...uffff !
    Czyli nie tylko ja się spóźniam:) Szanowny Internet również.

    OdpowiedzUsuń