środa, 29 kwietnia 2015

Mentalny kac.

Czasami czuję się jakbym nie spełniała standardów. Jak te jabłka, które odpadają przy castingu do reklam McDonalds. Nieforemna, niewymiarowa, nie zgodna z normami. Zbyt niepospolita w swej normalności.

Jeden z 5 ogryzków w śmietniku pełnym jednorazowych kubków po kawie.






Wpadam w jakiś dziwny nastrój.
Coś pomiędzy depresją a taką idiotyczną, niezrozumiałą biernością.
Może to wina umysłowego przeciążenia, stresu. Ale czuję się jakby ktoś mnie wypłukał z sensu.

Dziękuję za dni wolne w maju, bo strasznie ich potrzebuję.
I napewno nie ja jedyna.



Mentalny kac to chyba już zjawisko globalne.
Nie lepszy niż kac alkoholowy, zabija świadomość. Chociaż w sumie..... Alkohol chyba działa tak samo.
Nie potrafiłam powstrzymać śmiechu, gdy w niedzielę ok. południa moją uwagę zwrócił samotny, śpiewak kaznodzieja, powracający najwyraźniej z meczu (czyt. derbów), będąc ewidentnie pod wpływem... emocji, bo chwiejąc się na boki, głośno wyśpiewywał 'patriotyczne' pieśni.

Ludzie się odwracają, a on idzie dalej okraszając swoje patriotyczne kazanie elementami niecenzuralnymi.







Chyba nie mam siły pisać więcej dzisiaj.
To jest właśnie ten mentalny kac.

Nic więcej.

G.





1 komentarz: