niedziela, 10 maja 2015

Deklaracje.

Chciałabym wszystko zrobić dobrze. Tylko, że tak się po prostu nie da.

Jestem bezradna/czuję się bezradna choć świat jest przecież w moich rękach.
Ja mam wladzę i panowanie nad swoim życiem. Nad tym co zrobię, zobaczę, czego dotknę, kiedy to zrobię, dla kogo, dlaczego.

I coś odbiera mi tę władzę.
Jakbym trupio blada leżała cały dzień na podłodze na wprost wielkiego okna przez ktore widać wszystko o czym kiedykolwiek myślałam. I leżę. A słońce zatrważająco szybko zmienia układ cieni wokół mnie, bo mijają godziny. Mija dzień. 

Nie mogę się usprawiedliwiać, ale cały czas to robię.
Nie mogę spać, nie mogę pisać, nie mogę robić tego czego bym pragnęła.
Coś mnie dusi.
Odciąga.



I zabiera energię do życia. Wróć, zabiera energię do zwykłej egzystencji.
Do trwania.








Czy można 3 krotnie przedłużyć sobie weekend majowy?
Można.

Wystarczy tak jak ja, zmarznąć na wieczornym grillu za miastem.
I przez kolejny tydzień siedzieć w domu. Z pudłem chusteczek i domowym syropem na gardło, o konsystencji krystalizującego się miodu.

Lubię siedzieć w domu.
Tylko , że po jakimś czasie to powszednieje i nie chce aż się człowiekowi wrócić do rzeczywistości.



To znaczy jest jeszcze druga opcja, tylko, że wtedy po takim siedzeniu już nie możesz dłużej usiedzieć na zadzie i aż Cię świerzbi, żeby coś zdziałać. Tęsknisz za pełnym zdarzeń życiem.
Ja stoję gdzieś pomiędzy.


I martwię się, że chyba powinnam być bardziej zdeklarowana.












Dziś teoretycznie mamy tu w Polsce wybory na prezydenta.

Miło jest przez niecałe 2 dni cieszyć się polityczną ciszą.
Nagle robi się tak cudownie spokojnie.


Chyba będę za tym tęsknić.



Rośnie nam pokolenie bezpłciowych politycznie. Mówię tu o tych, którzy unikają wszelkich deklaracji.
Ja też. Nie lubię tego szczekania. Propozycje padają jak chleb bez masła. Ok, potrzebne, mawet czasem ciekawe, ale bez pokrycia.

Jestem łatwowierna, ale komu jak komu, ale ludziom znad Wiejskiej nie ufam.
I tego się będę trzymać.


Wy też sie trzymajcie.
Gdziekolwiek jesteście.
Za biurkiem, na fotelu, krześle, na wyborach.

Do następnego razu ;)

G.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz